sil |
degustator autorek |
|
|
Dołączył: 10 Paź 2005 |
Posty: 146 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
 |
 |
 |
|
Lemary, czyli nasze lemury to chyba najbardziej pokręcony gatunek małpiaków. Przede wszystkim wyróżniają się wśród innych długim chwytnym ogonem oraz niewielkim (bez ogona niecały metr) wzrostem.
Są szybkie, agresywne i świetnie się wspinają. To czyni z nich przede wszystkim doskonałych szpiegów, zwiadowców, złodzieji i skrytobójców.
Dzikie lemary żyją w rodzinach-plemionach liczących po kilkadziesiąt sztuk. Są gatunkiem najbardziej prymitywnym, zwykle gnieżdżą się w dziuplach drzew. Nie używają ubrań i jeżeli już posługują się jakąś bronią są to najczęściej kamienne noże. Czasami posługują się dmuchawami z których strzelają specjalnymi trującymi kolcami jednej z roślin.
Lemar przylgnął do kamiennej ściany. Jego futro poczynając od czubka kociej głowy po koniec wyprężonego ogona wymalowane było w plemienne barwy. Już nic nie krępowało jego ruchów. Z ulgą pozbył się przepaski, którą zmuszony był nosić przez ostatnie tygodnie.
Strażnikom nie przyszło do głowy spojrzeć w górę. Nie przypuszczali, że ktoś będzie w stanie przecisnąć się między ostrymi jak brzytwa ostrzami ochronnego pierścienia.
Droga była wolna. Lemar powoli, uważając na każdy ruch, ruszył w dół fortecy. W zębach cały czas trzymał rytualny kamienny sierp.
Wkrótce, wychylając łepek ponad górny gzyms okna, ujrzał cel swojej eskapady.
Viktoria de Arame stała tyłem do okna rozczesując włosy. Odziana w sięgającą ziemi białą nocną koszulę najwyraźniej szykowała się do snu. Ktoś kto ujrzał by ją w tej chwili, nie uwieżyłby, że ma przed sobą kapitana Czarnego Regimentu. Nie uwierzyłby, że niewiasta ta może być odpowiedzialna za masakrę całych lemarskich osad. Lemar przykucnął na gzymsie, w niemej dziękczynnej modlitwie uniósł pysk ku księżycowi.
Cywilizowane lemary zwykle stanowią najniższą warstwę społeczną. Najczęściej zamieszkują zamienione w slamsy, opuszczone domy, czy piętra fortec. Większość z nich żyje z kradzieży, rabunku i żebraniny. Trzeba przy tym wspomnieć, że nieliczne z nich dzięki przestępczemu procederowi zdobyły bogactwo i swoistą sławę.
- Nie tak się umawialiśmy - młodzieniec zerwał się z ławy, uderzając pięścią w stół. Mimo panującego w karczmie zaduchu wciąż miał na sobie długi ciemny płaszcz z głęboko naciągniętym na twarz kapturem.
Olbrzymi kongo mlasnął gniewnie, jednak lemar tylko zarechotał w odpowiedzi. Pobrzdękując złotymi łańcuchami, poprawił się na leżącej na stole poduszce, oburącz sięgnął po puchar wina.
- Umowa się zmieniła, człowiek - także w wyszczerzonych w uśmiechu zębach błysnęło złoto. - Mówiłeś, że jej nie pilnują. A pilnowali. Nie byłeś szczery, człowiek. Trzy - pierścienie błysnęły na wyprostowanych palcach. - uzbrojone po piepszone zęby bonabo. Dwieście dukatów. Powiedziałem.
Młodzieniec spojrzał raz jeszcze na leżącą na rozłożonej chuście elańską broszę. Westchnął ciężko, sięgając po mieszek.
Część lemarów służy (także jako niewolnicy) innym rasom, najczęściej pełnią rolę służących.
- Piękne buty, piękne - lemar niemal ocierał się o nogi bonabo. Marcus na poły z odrazą, na poły z rozbawieniem dostrzegł, jak wielką przyjemność jego nowemu adiutantowi sprawiają pochlebstwa pucybuta.
- Przecież on jest ślepy - mruknął.
- Ślepy, ślepy... - przymilnym głosem podchwycił lemar zamaszyście trąc buty brudną szmatą. - źli ludzie wyłupili, żeby Gisza z powrotem do skarbu nie trafił. Ale pan dobry... Da dukata, Gisza opowie... |
|