Magnes |
ciągle nie ma czasu |
|
|
Dołączył: 10 Sie 2005 |
Posty: 1940 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: wiocha na Śl. |
|
|
 |
 |
 |
|
Tyle mam na razie napisane (bo brak odzewu mnie trochę zniechęcił), miał to być pierwszy artykuł, w stylu SF, do okładki, w formie wywiadu z elementami opisu (na początku, może na końcu):
Sarash – wytwór inżynierii na usługach badaczy
Tylko szmer i od czasu do czasu ciche „puf” pękającego grzyba zwiastowało nadejście Sarasha z jaskrawozielonej puszczy. Przewodnik na grzbiecie bestii machnął nam ręką na powitanie i skierował zwierzę w stronę polany. Majestatycznie sunęło przez poszycie, mrużąc maleńkie ślepia i pomrukując basowo, gdy omijało splątane gałęzie i liany.
Tak przebiegło moje pierwsze spotkanie z wytworem doktora Soo. Wcześniej jednak, po krótkiej podróży promem z Macu IV, odbyłem długą rozmowę z naukowcem w hotelu na WX12 zwanej Yangu.
Kiedy po raz pierwszy postawiłem stopę na betonowej płycie kosmodromu im. Michio Kaku, od razu mimo wszechobecnej stali poczułem dzikość Yangu. W powietrzu stale unosi się duszący zapach grzybów nie zatrzymywany nawet przez drogie filtry biologiczne – w które zaopatrzyłem się na pokładzie pomny biuletynów informacyjnych wydawanych przez rząd i zaleceń Komisji Zdrowia – budynki porasta zielonkawy, podobny pleśni mech, a ponad dachami wyrastają smukłe drzewa mchowe i wydłużone liście wielopaproci zwieńczone gniazdami bielic różowoczubych.
Miasto stołeczne Yan położone jest na wschodnim zboczu Doliny Rozmaitości, nazwanej tak ze względu na ogromną różnorodność biologiczną, największej na planecie enklawy życia, która sprowadziła na WX12 wielu badaczy. Zabudowania rozciągają się wzdłuż skalistego garbu, który niczym szary grzebień przecina skąpany we mgle las.
Z szaroskórym doktorem Jeremiashem Soo i jego uroczą asystentką Casandrą Wishton spotkałem się w prymitywnym hotelu przylegającym do Instytutu Badań Planetarnych. Doktor jest uhonorowanym inżynierem genetycznym i odkrywcą metody wymiany alleli metodą bezinwazyjną, za co otrzymał kilka lat temu nagrodę Nobla. O dokonanych odkryciach rozmawia ze z trudem skrywanym entuzjazmem, szare policzki wydyma z dumą na pierwszą wzmiankę o Sarashu. Tymczasem Casandra siedzi z boku, z dłoniami skromnie złożonymi na podołku. Sprawia wrażenie cichej i nieśmiałej mimo krzykliwego czerwono-niebieskiego makijażu, przez całą rozmowę odzywa się rzadko, tylko by uzupełnić jakieś wypowiedzi doktora.
Podczas wywiadu sączyliśmy powoli naptuchino ze wzorzystych filiżanek wykonanych z gniazd bielic, jednego z głównych towarów eksportowych planety, źródła bogactwa szejka Sabura.
Kiedy zapytałem o Sarasha, doktor wyraźnie się ożywił.
Doktor Soo: Sarash jest przykładem dostosowania organizmu żywego do potrzeb nauki. Nie tylko zmodyfikowaliśmy genotyp tutejszego wielożołądkowego gryzonia maksymalnie dostosowując budowę i możliwości stworzenia do naszych zapotrzebowań, ale także wyspecjalizowaliśmy metodę przyspieszonego hodowania dorosłych osobników, a wszystko, aby móc nadać tempa badaniom nad bogatą fauną Doliny.
Ja: Doktorze, Sarash ... (i dalej jeszcze nie napisałem, chociaż mam ogólny szkic) |
|