quad |
zerkający na systemy |
|
|
Dołączył: 20 Sie 2005 |
Posty: 32 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
|
|
|
|
Ja się pobawie w Zombie i odkopie ten temat jako że właśnie zakończyła się moja pierwsza nieboracza sesja.
Pozwolilśmy sobie na przerobienie troche opisu Dziury (w naszych ZK(TM) Elfy wiele pokoleń temu wygnały Farmerów z ich najlepszych wydm pieprzowych i toczy się między nimi straszliwa wojna - tutaj pytanie do Twórcy czy diunomaniak może się załapać do stworzenia opisu ukochanej krainy w 2ED?).
Będzie długo i może nudno ale ja dawno nie miałem takiego ubawu na sesji....
Film pt. "Koniec i Basta!"
Występują :
Wesoła drużyna w składze:
Dwuklasowiec, Farmer z Dziury/Włóczykij, nienawidzący Elfów ale kochający Elfki ("zawsze mówili że to Elfów trzeba nienaiwdzić, o Elfkach nic nie mówili"), nieco zagubiony w nietypowym dla niego kręgu kulturowym ("jak to nie można zabijać ludzi i wyciskać z nich wody?"). Jednak częściowo już ucywilizowany ("już nie zabijam ludzi codziennie, czasami mogę wytrzymać nawet tydzień"), poszukujący Tego-Który-Ma-Nadejść-I-Będzie-Mógł-Być-W-Wielu-Miejscach-Na-Raz (po dziurowem Małego-Dipa), który ma ich zjednoczyć i poprowadzić do zniszczenia Elfów. Uzbrojony w swój wierny prysłnóż oraz straszliwą szarpistrunę (3 strunowy instrumen muzyczny) którym sieje postrach przy pomocy umiejętności pustynna poezja śpiewana. Dodatkowo w swoich ciuchach wyglądający jak głowa wystająca z worka (nikt nie wie którędy on wyciąga ręce spod tego płaszcza) oraz nieznośnie tupiący (doprowadzjąc tym współgraczy do szału i łez śmiechu: spróbójcie przebywać w pomieszczeniu gdzie ktoś przez 70% czasu mówi szybko "tuptuptuptuptuptuptuptup"
O wiele mówiącym imieniu: Ten-Który-Kroczy-Po-Piasku-Grając-I-Śpiewając-Oraz-Powalając-Wielu-Wrogów-W-Krótkim-Czasie po dziurowemu: Teg (grany przez niżej, a właściwie wyżej podpisanego)
Czarny Ogr wiedźmak-feministek czczący Mielityle. Postać niesamowicie mądra (1 głupoty!), duża, czarna i ciągle szukająca szowinistycznych świń (żadnej nie znalazł na pytanie "czy jesteś szowinistyczną świnią?" słyszał odpowiedzi "nie jestem elfem/kobietą/człowiekiem/małym zielonym pokurczem", ciekawi go jak wygłądają owe świnie), fanatycznie nienawidzący rycerzy, barbarzyńców i warzyw. Obdarzony nerwowym chichotem (kolejna irytująca sprawa baryton z "hihihihihihI"), myśliciel nielubiący myśleć lubiący za to gobliny i przyciągający spadające fortepiany. Przyszły pisarz: Stanisław Mickiewicz.
Oraz dwuosobowościowy biznesmen/księgowy. W jednej chwili miły pacyfistyczny działacz charytatywny a w następnej morderczy kłamca, oszust, oszczerca, obrażający wszystkich wokoło ("ty mała zielona marmolado!") i miłośnik afer. Co ciekawe zła osobowość swego czasu przekręciła dobrą na grube miliony. Dumny posiadacz 3 wyimaginowanych przyjaciół uzbrojony (w zależności od osobowości) w straszliwy miecz lub zabójczą parasolkę. Noszący miana: Jack London a czasami John Lenon.
Bohaterowie silni:
Mickiewicz: To ja wchodzę.
Teg: No jak otworzy drzwi to ja wchodzę za nim
Mickiewicz: A kto powiedział że otwieram te drzwi?
Bohaterowie przebiegli:
Mickiewicz do rządnego licznu tłumu: Eee ooo patrzcie tam! Jednorożec. *chłopaki wiejemy*
Bohaterowie którzy nie mieli łatwego życia:
Teg: No mnie chcieli ukamieniować, ale okazało się że w Dziurze nie ma kamieni tylko piasek więc stwierdzili że mnie wygnają.
Bohaterowie obdarzeni nadzwyczajną lotnością umysłu:
Elfka: Faktycznie jesteście szybcy
Byznesman: Mówiłem że jesteśmy szybcy.
Mickiewicz: I jesteśmy wściekli. Jesteśmy szybcy i wściekli
Teg: A ja jestem z Dziury.
Oj śmiechu było co niemiara (oczywiście jak już spełniliśmy warunki pierwsze: "wszyscy jedzą coś do żarcia i piją coś do picia"). Sesja obfitowała w humor tak absurdalny jak i sytuacyjny, dialogowy, w ciapki i każdy inny. Szczególnie udział miały tutaj "skrzywienia" wszystkich postaci: gwałtowne, "naćpane" ruchy Farmera po pieprzu, jego tupanie, tupał nawet gdy szedł po mchu, Ba! nawet wtedy gdy go niesiono (wytłumaczenie: "W Dziurze to taki zwyczaj: bo jak wszyscy w okolicy tupią to przestraszą Wielką Dżownicę i ona ich nie zje."). Poszukiwanie szowinistycznej świni lub barbarzyńców do zabicia przez ogra czy rozmowy z wyimaginowanymi przyjaciółmi Byznesmana.
Intryga była bardzo skomplikowana. Najpierw musieliśmy odzyskać tajemniczy artefakt od jednego czarodzieja na zlecenie drugiego. Obaj zresztą czarodziejami już nie byłi bo to się nie opłacało: trzeci czarodziej w okolicy odkrył coś co nazywało się wybuchem atomowym potem wszyscy z czarodziejstwa zrezygnowali i przenieśli się do branży filmowej. Owym tajemniczym artefaktem okazała się kaczuszka gumowa, żółta. Po dzielnej walce z samym czarodziejem (potknął się, przewrócił mówiąc: ups tra-la-la) udaliśmy się do biura z Przygodami dla poszukiwaczy przygód (pomimo moich głośnych protestów że ja jednego takiego spotkalem i nie o takie przygody nam chodzi) gdzie współtowarzysze oprzytomnieli słysząc pierwszą ofertę ("no taka miła pani w średnim wieku. Czy to bezpieczne? "Tak, jest wdową po menopauzie"), udaliśmy się do drugiej informacji gdzie wybraliśmy ofertę z odzyskaniem artefaktu po drodze trzeba było wyciąć wioske goblinów żeby znaleźć mapę i jakieś inne głupoty zrobić. No to ruszyliśmy w trasę, na autostradzie wyśmiano nas za poruszanie się na piechotę. Więc starym Dziurowym sposobem załatwiłem nam transport ("wiecie jak jesteście na pustyni i widzicie że ktoś jedzie na Wielkiej Dżownicy to stajecie i wyciągacie kciuk, jeżeli was nie rozjadą to jest duża szansa że podwiozą"). Za kółkiem, a właściwie lejcami siedziała Elfka, która dziwnym trafem udawała się do owej goblińskiej wioski, gdzie znajdował się jej prowany kanarek. Drużyna chórem wygłosiłą chęć pomocy (w końcu kto odmawia Elfce z LO, ubranej w bikini z kolczugi?) i ogłosiła że kanarka odzyska. Po dotarciu na miejsce okazało się że wioska jest już splądrowana, lecz dzięki niewiarygodnemu rzutowi na niezdarność złapałem kanarka w locie czym zdobyłem sobie uznanie i sympatię owej Elfki, kótra po chwili opalania pośród płonących chałup i goblinich trucheł odjechała. Ja w tym czasie odnalazłem mapę prowadzącą do skarbu, bezbłędnie dedukując, że ów wielki Posąg Wielkiego Gobasa musi być pusty w środku bo cały budżet tego filmu już gdzieś rozpieprzyli (na moje czerwone soczewki do oczu, pastę do butów dla ogra i gażę dla Elfki) więc dekoracje muszą być z tektury. Tak więc zyskaliśmy mapę i szykujemy się do następnego epizodu. |
|