lucek |
chodzący wśród autorek |
|
|
Dołączył: 18 Gru 2006 |
Posty: 79 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Skąd: Z macicy kocicy |
|
|
|
|
|
|
Skoro już zawaliłem sobie całe życie na następne półtora roku lub więcej, to co pozostaje mi innego, niż wziać i przeczytać wszystkie Wasze produkcje, a potem je skomentować?
Od razu mówię do tych, co nie wiedzą, że mechanika to dla mnie rzecz osiemnastorzędowa i generalnie nie biorę jej pod uwagę, jesli mi przeszkadza. No, chyba, że akurat przeszkadza mi ekstremalnie i wkurza przy czytaniu. Oczywiście, ciekawa, fajna i grywna mechanika kręci mnie i podnieca, za nią przyznaję dodatkowe słoneczka.
Jakie są moje podstawy do krytyki? Po pierwsze primo, zęby zjadłem na rpgach jako fan i gracz. Po drugie primo, zęby zjadłem na pisaniu, jako student polonistyki ukończony (bez mgra, ale z absolutorium, hehe) oraz domorosły teoretyk literatury, sprawdzacz tysięcy wypracowań i dyktand. Oraz jeszcze jako konsument też.
Rzecz jasna, moje opinie mają to do siebie, że są moje i nikt nie musi się z nimi zgadzać. Mam nadzieję, że za ostre słowa nikt się nie obrazi, ale czasem taka krytyka bywa motywująca.
Do rzeczy:
Świątynia Zagłady
Zgodzę się z Autorem, że to po pierwsze krótka, a po drugie gierka. Pomysł ciekawy i przyjemny, zawalony przez kompletnie zerowe wsparcie dla biednego mg. Abstrahując od tego, że to bardziej nowofalówka niż klasyczny rpg (co nie jest kryterium, ale myślałem, że pozostajemy w otoczeniu rzeczy eleganckich a nie hochsztaplerskich tricków), należy powiedzieć, że dwie dodatkowe strony zupełnie by tej propozycji nie zaszkodziły, a zdecydowanie pomogły.
Gra przypomina instrukcję obsługi Jengi z dodaną jakąśtam, nieistotną, narracją. Gdyby została wzbogacona o support dla uczestników a Autor zrezygnowałby z szaleństw językowych typu Świątynia Zagłady jest grą typu conflict resolution to byłoby fajnie. Ja miałem apetyt na soczystego hamburgera, zobaczyłem piękne zdjęcie w menu a dostałem ciamkatą bułę i to bez kotleta.
3.5/10
Uca Pacha
Samozwańczy Guru systemów autorskich, lubelski Janosik, akrobata i anarchista nie powala na kolana w sposób szokujący, niestety. Jasne, Uca Pacha to kawał porzadnego rzemiosła, w miarę rzetelnie spisanego. Autor ponaddobrze radzi sobie z trudnym narzeczem polskim (są drobne uchybienia, ale to bardziej praca redaktora), dzielnie tworzy historical fiction a potem dobrze prowadzi linię teokratycznego imperium. Podoba mi się skład tekstu, widać logikę i myślenie.
Szkoda trochę, że zaprzepaszczone zostały domeny magiczne - zamiast jakiegoś fajniastego, miodnego i elastycznego systemu, dostajemy zestaw skilli i tyle. Nieźle, mogło być lepiej. Jeszcze 3-4 pomysły na przygody oraz przeniesienie ciężaru (a właściwie ilości stron) z mechaniki na opis świata.
Jak dla mnie - 6/10 i brąz.
Królestwo Zachodzącego Słońca
Będzie się lała krew.
Po pierwsze primo - jeśli się aspiruje do grona autorów czegoś, co jest słowem pisanym oraz, w dalszym punkcie, opowieścią, narracją i spotkaniem ludzi, którzy używają Twojego produktu, to należy wykazać się elementarnym szacunkiem do swojego tworzywa. Tymczasem, w KZS mamy takie kwiaty: Ameryka południowa, zakorzeniona w umysłach, na szczycie panuje przywódca, zaszczuty audiencji u cesarza, uznano za nie ciekawe, początkowo atrybuty mają wartość 1 co określa typowy ludzki poziom jaki mają wszyscy ludzie, te ograniczenie and many, many more... Zupełny brak szacunku dla warstwy tekstowej, obrzydliwe, obrzydliwe niechlujstwo - mam wrażenie, że Autor nie przeczytał swojego tekstu. Pisanie z głowy bezpośrednio do czystopisu to domena wykfalifikowanych rzemieśników słowa - niestety, takiego skilla trzeba się nauczyć. A i tak potem swoje dzieło przeczytać trzeba, coby babole wyłapać.
Yakuza w obronie prawości i dawnego (ale w sumie to zupełnie świeżego, takiego na czterech cysorzy) status quo to pomyłka. Odwalam się od rzeczy typu przejęcie bomby atomowej, wycięcie oporu w pień w 120 lat oraz innych niespójności logicznych. Ale po co 2/3 niewielkiego objętościowo tekstu przeznaczać na mechanikę? I to jaką... Nie przebiłem się, jest jej stanowczo za dużo jak na 'grę gotową w kwadrans or sth'. Premie do umiejętności za specjalizacje, modyfikatory rozmiaru, reguły płonącego ubrania - ugh... to nie taktyczna gra strzelecka, to miał być rpg. A pomysły na scenariusze? Trzy. I ni w p*zdę, ni w gałęzie - barokowe literki na karcie postaci. Omg....
Poza tym Mikucki to polskie nazwisko i śmiesznie brzmi u szefa Yakuzy. (strona 3, wers 6).
Dużo pracy przed Tobą. Albo po prostu czytaj to, co napiszesz. I nie zrażaj się złośliwym buractwem krytyka. Niemniej jednak, trochę pokory nie zaszkodzi - nie jedzie się przecież na wyścigi Formuły I z "Maluchem"...
2/10.
La siecle les Inca
Voivod się prawie postarał. Gdyby nie to, że a) spieprzył nazwę (La siecle des Incas zamiast La fin des Incas) oraz b) wymyślał setting kawałkami (najpierw część francusko-dziewiętnastowieczną a potem inkasko-wykopaliskową) to byłoby naprawdę bardzo nieźle. Niemniej jednak, niedoróbki zlikwidowałby developer, z babolami językowymi (popracuj, Wojewodo, jest trochę gorzej niż u beacona) poradziłby sobie redaktor.
Produkt leci w wyższe warstwy stratosfery dzięki Aktom - ale zaraz potem pikuje ostro na łeb, na szyję - bo Autorowi już się nie chciało i nie pokazał 6-10 przykładów. Nie od rzeczy byłoby pseudo-opowiadanko o tym, jak to Marysia, Jerzyk i Piotruś, którzy chcą w Sjekla zagrać, przygotowują sobie te akty i głośno o nich mówią - ot, taki instruktaż. Tagi też niezły pomysł, gdyby wypisane ich było pięćdziesiąt-osiemdziesiąt, zamiast marnych dwudziestu (nie liczę wymienianych kolejno narodów). Dziennik gracza - kolejny pomysł do rozpisania i rozeksplorowania.
Podsumowując - potencjału tu co najmniej na bardzo porządny dodatek do Wolsunga w klimatach Atlantydy Dla mnie bomba, bez wahania złoto oraz sztuka z łokcia w nos za niewykorzystanie potencjału.
Ocena 7.5/10, złoto i strzał z łokcia w nos
Sumodiatorzy
Dobry.. dodatek do Nieboraków. W zasadzie, pomijając specyfikę klimatu, jest nieźle. Dużo mięsa - lokacje, specjalne zdolności, tło, zachaczki - wszystko, co powinno być. Ale jak dla mnie - produkt niemalże poza konkursem. Analogia: Wyścig to dodatek do Neuroshimy - niby da się grać w niego osobno, ale po co?
Very plus za skład - profeska.
6/10 (w tym bonus za skład, więc funkcjonalnie to 5.97/10 :>)
Shaolin Showdown
Zaskakująco* dobra produkcja z Wielkopolski - urzekło mnie rozpisanie stylów kung-fu (taki mój mały zafiks) i przypadła mi do gustu prostota mechaniki. Co prawda InuYashę i inne Naruto to ja wolę oglądać (a dragonballa szczerze i cierpiętniczo nienawidzę) - lecz może znajdzie się ktoś, komu pasi granie w takiego typu zajawkowe gry. Sesja w półtorej godzinki, palce pogimnastykowane, kolejny zły mada-foka-sumoka do piachu. Poetyka chińskiej (ińskiej?) baśni - jak najbardziej zachowana. Nieźle. Naprawdę nieźle.
*) zwykle rzeczy świeżaków niekoniecznie dobijają do dobrego poziomu - miłe zaskoczenie, a Urko jest dupa, że nie wysłał swojej pracy i jego młodszy brat wygrał :> Zawsze mówiłem, że młodsi bracia są lepsi, mądrzejsi i wyrywają fajniejsze laski.
7/10 i srebro.
Podziemne Sumo
Kawał(ek) sympatycznego pomysłu. Co prawda, znowu powiem o Wyścigu do NS i o tym, że można grać tam ekipą rajdową, złożoną z kierowcy, mechanika, managera, fajterów itp. I można nawet uczynić z tego cały sens rozgrywki. Ale po co?
Jak dla mnie Podziemne Sumo jest raczej do zaimplementowania w jakimś większym systemie - mogłoby z powodzeniem trafić (po drobniutkich modyfikacjach, głównie tech lvl) do Gasnących Słońc, Cyberpunka czy nawet jakiegoś fantazy.
5/10
l. |
|