Magnes |
ciągle nie ma czasu |
|
|
Dołączył: 10 Sie 2005 |
Posty: 1940 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: wiocha na Śl. |
|
|
|
|
|
|
Przypomniało mi się: u nas fizyk jeździł starym trabantem (jeden z nich), a drugi bodajże maluchem i ciągle sobie te auta wymawiali nawzajem, miał też super zdolności rysownicze (jak np. tłumaczył coś to malował słowa albo coś podobnego - ciężko bylo poznać). Osoby do tablicy losowane były za pomocą schowanych w pudełku numerków, które dziwnym trafem znikały (tzn. znikały niektóre z nich) i ich liczba systematycznie się zmniejszała. Nazywał się... no dobra, nie będę zdradzał, bo jeszcze to przeczyta .
Jak sobie jeszcze coś przypomnę, to dopiszę.
Łatwiej byłoby z uczelni, tam mieliśmy fizyka prawdziwego profesora starego typu - do zapalania światła na auli, na której odbywały się wykłady miał asystenta, pana Edwarda, raz zjeeeechał gościa za nazwanie jego "podręcznika akademickiego" (książka napisana w całości czcionką Courier, przy okazji znalazłem splagiatowany cytat nie pamiętam z czego: "czasoprzestrzeń to scena na której rozgrywają się... cośtamcośtam") skryptem. Był postrachem uczelni. Aha, na egzaminie kazał asystentowi chodzić nad salą po balkonie i wskazywać wskaźnikiem laserowym ściągających, nabijaliśmy się, że odstrzeliwać laserem będą tych ściągających albo podpalać im kartki. Ech, wspomnienia . |
|