vilnar |
zerkający na systemy |
|
|
Dołączył: 24 Lut 2007 |
Posty: 10 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Na to pytanie nawet moi rodzice nie znają odpowiedzi. |
|
|
|
|
|
|
Możliwe, iż zacząłem trochę nie tak jak powinienem. Zamiast opisywać mechanikę powinienem był napisać długą historię o świecie, jego realiach, rasach go zamieszkujących itp. Wyszedłem jednak z założenia, że mechanika stanie się pretekstem do przedstawienia tego wszystkiego. Gdyż poprzez mechanikę łatwiej zrozumieć niektóre zależności między istotami, rasami, planetami czy osiami. Jest to związane z tym, iż mechanika powstała w oparci o system stając się jego filarem. Zależy mi jednak na dyskusji, o ile w ogóle udami się takową podjąć. Co do klimatu najlepiej oddadzą go chyba wprowadzenia, o to jedno z nich:
Gdy narodził mu się syn, rozłożył szeroko chude ramiona i wzniósłszy ręce ku górze ze łzami w oczach dziękował swej pięknej żonie za dar, jakim zdołała go obdarzyć. Zawsze Ją kochał, wiedział, że ona Go nie, lecz teraz nie miało to już większego znaczenia.
Umierał…
Bogowie wysłuchali jednak jego próśb. Dając mu przed śmiercią, prawdziwe szczęście.Wiedział, że niewiele czasu pozostało mu, aby wszystko przygotować. Dlatego właśnie tak bardzo się śpieszył. Zgodnie ze starym prawem, niemowlę musiało zostać zaniesione przed oblicze starszyzny, która to miała zadecydować o dalszym losie młodego Alaviusa. Czy dziecko będzie żyć, i tak jak każdy z rodu Armitvar stanie się magiem, czy zostanie porzucone na pewną śmierć, w dzikich ostępach północnych gór? Drahagnon nie miał wątpliwości, wyczuwał olbrzymi potencjał dziecka. Chłopak stanie się silniejszy od swego ojca. - Pomyślał z uśmiechem.
Największy problem, i zagrożenie, stanowiła jednak Matka. Gdy dowie się o tym, że niebawem owdowieje, nie będzie chciała, aby dziecko wszystko odziedziczyło, zamknęłoby jej to drogę do władzy i przywilejów. Czy byłaby zdolna skrzywdzić własne dziecko? Drahagnon wolał tego nie sprawdzać.
Drahagnon Armitvar, Pierwszy Horn Vainarr, umarł.
Los chciał, aby kwilące do matki niemowlę, zostało porzucone w niegościnnym, Moa-Grin.
A czasy Królestwa Vainarr przeminęły wraz z Magią stanowiącą jego potęgę.
Nastały nowe czasy, krwi i żelaza.
Północną przełęcz trudno było przebyć nawet o tej porze roku, tym trudniej, gdy jest się rannym. - Pomyślał. - Cholera wiedziałem, że nie warto było drażnić tych strażników! Fakt, faktem moje górą. - Uśmiechnąłeś się, wypluwając zebraną w ustach krew. - Może gdybym tylko wiedział gdzie teraz jestem, byłoby… ( Niepokojący, głuchy krzyk rozszedł się po granitowych ścianach przełęczy.)…łatwiej?! - Magrid, chciałby prawdopodobnie walczyć, lecz nie widział wroga, którego mógłby przeczesać swym dwuręcznym mieczem. U jego stóp zawinięte w płócienny koc leżało małe dziecko.
Przełęcz przeszyła rycząca gniewem błyskawica, uderzając w skałę. Magrid ujrzał wejście do niewielkiej jaskini. Wziąwszy zawiniątko i podpierając się na mieczu, ruszył w jej kierunku. Tylko jedna obserwująca to istota wiedziała, jaką rolę w dziejach świata odegra owe dziecię…
Jak się nazywasz, dziecię Moa-Grin?
Wiatr odpowiedział:
Lavaeolus. |
|